Róża poszła na zwiady, podobno w nocy na warcie widziała jakiegoś wilka. niech idzie, a ja w tym czasie będę miała trochę czasu dla siebie. Żwawym krokiem ruszyłam przed siebie. Lekki wiatr i upalne słońce. Mogę prosić o coś więcej? Tak. Nie. Sama nie wiem. Wtem znalazłam się niedaleko jakiejś wody. Niewiele myśląc, ruszyłam przed siebie i wyskoczyła wlatują prosto na...a właściwie obok jakiegoś wilka. Woda uniosła się lekko do góry, a potem znów wróciła do pierwotnego stanu. Jak skoczyłam, tak szybko i wyszła z wody.
-P-przepraszam. To niechcący.-Zaczęłam się nerwowo tłumaczyć.
,,Ale wpadka" pomyślałam. Wilk zlustrował mnie w wzrokiem by następnie spojrzeć mi prosto w oczy.
-Kim jesteś?-Spytał po chwili.
-Nazywam się Rose.-Odrzekłam.-A ty to...?
-Occidere.-Powiedział.
Po chwili nastała dość niezręczna cisza.
-Tak tu cicho że aż mi w uszach dzwoni.-Zaśmiał się basior. -Masz watahę?-Spytał.
-N-nie. Wraz z siostrą właśnie takowej szukamy, znasz może jakąś?-Spytałam.
-Pewnie że tak. Twoja siostra pewnie już była/jest u alfy, więc cię zaprowadzę...masz może jakieś ziółka?-Spytał.
Pytanie dość...nietypowe.
-Konkretniej...?
-No...na przykład hasz, marycha. Znasz kogoś kto to może mieć?-Dążył temat.
-Marychę?-Spytałam.
Occidere tylko przytaknął. Dotknęłam łapą ziemi i w chwilę zjawiła się na niej odrobina Marychy. Basiorowi oczy się dosłownie zaświeciły.
-Zaprowadzisz mnie do alfy...?
-Watahy Czarnego Płomienia.- Pewnie, czekaj chwilę.-Powiedział.
Zerwał roślinę i schował.
-Naprzód marsz!
Część drogi rozmawialiśmy, a pozostały czas rozmawialiśmy. Standard. Wreszcie dotarliśmy do alfy. Na miejscu okazało się że moja siostra już została przyjęta i chyba poluje. Mnie też przyjęto, ale nie obyło się bez kilku pytań.
-Occidere możesz pokazać Rose terytorium?-Spytał Ainsell.
<Occidere?> Wena [*]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz