Raz.
Dwa.
Trzy.
***
Leżałem i przypatrywałem się Róży, która w skupieniu przeżuwała upolowaną sarnę. Srebrny księżyc oświetlał taflę wody rozciągającą się przed nami. Podniosłem się z ziemi i podszedłem wolnym krokiem do jeziorka. Było to moje ulubione miejsce. Woda tu zawsze jest ciepła a jeziorko głębokie, postawisz cztery kroki, a za piątym wpadasz i tracisz grunt.
-Właściwie to długo jesteś w naszej rodzince?- spytała przenosząc na mnie swe spojrzenie.
-Tak... już jakiś czas. Trafiłem tu przypadkiem i tak jakoś zostałem.
-Yhhmmm....- mruknęła przytakując.
-A Ty?- spytałem.
Nastąpiła chwila ciszy i zanim zdążyłem się obrócić usłyszałem:
-Orientuj się!
Co?! Nim dotarły do mnie jej słowa wylądowałem w wodzie.
<Różyczka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz